środa, 29 kwietnia 2020

Zupełnie normalny dzień.

Właśnie skończyłam sprzątać po obiedzie i włączyłam sobie wodę, by się zagrzała na kąpiel.  Mam obok mnie herbatkę ziołową. Czas napisać notkę :)

Wczoraj i dziś to były udane dni. Odzyskałam tą siłę potrzebną do działania dalej i działam. Dietowo wczoraj i dziś było bardzo dobrze. Nie narzekam też na nudę, bo udawało mi się jakoś znaleźć zajęcia. Trochę ogarniałam w domu, praktykowałam jogę, pisałam w dzienniku, medytowałam, bawiłam się z kotem, gotowałam, czytałam itp. 

Nie wygląda na to, że zniosą zaostrzenia związane z koronawirusem, ale trzeba poczekać do 5 maja i się zobaczy. Mówią w TV i piszą w gazetach, że przedłuży się to o kolejne 2-3 tygodnie. 

Dziś zjadłam:

Śniadanie: owsianka z truskawkami, bananem, kurkumą i cynamonem
Lunch: rosół warzywny z wczoraj
Obiad: Wege kurczak, gotowane warzywa (brokuły, marchewka, groszek i fasola), kilka frytek 
Przekąska: 2 jabłka z cynamonem, jedna kawa na mleku owsianym.

Wczoraj był podobny jadłospis. Jutro rano mam zamiar się zważyć, więc jak coś zaktualizuję wagę w pasku po prawej stronie bloga. Wybaczcie, ale nie robiłam fotek jedzenia, bo zapomniałam.

Wciągnęłam się w taką appkę, gdzie się koloruje obrazki z pixeli :D Bardzo fajna jest. 

Zrobiłam sobie dzisiaj tzw. "shaking meditation". Bardzo mocna praktyka i dzięki niej dużo z siebie wyrzuciłam. Pożegnałam się z tym czasem, kiedy miałam doła, odpuściłam. Na pewno to powtórzę kiedyś. Większość ssaków, gdy np. wstaną albo zanim się gdzieś indziej przemieszczą tak jakby "wytrzepuje" z siebie starą energię, by coś z siebie zrzucić i nabrać nowej energii. Shaking meditation wywodzi się właśnie z tej idei. 


Gdyby kogoś to interesowało, jak to wygląda, to łapcie link: https://www.youtube.com/watch?v=g7fJVk51Dk0
Ja to robiłam przy tej muzyce, która jest do tej praktyki idealna: https://www.youtube.com/watch?v=ggxOJrJYrrA
Po kilku minutach nasze ciało same z siebie się trzęsie, nie trzeba jakoś specjalnie myśleć, by to robić. Ja po jakimś czasie zaczęłam tańczyć i trząść się w tym samym czasie :D Dzięki tej praktyce ciało uwalnia dużo emocji. Niektórzy płaczą, inni krzyczą, a mi po prostu chciało się śmiać :) Po tej praktyce zrobiłam sobie 10-minutową relaksację, a później chwilę posiedziałam w ciszy, nie łapiąc od razu za telefon czy komputer. Powyglądałam przez okno, bo niestety nie dało się wyjść na spacer, bo za bardzo padało.

Nie wiem, czy kogoś to w ogóle interesuje, ale stwierdziłam, że wspomnę o tym tutaj :D Ja po prostu interesuję się takimi rzeczami, więc o tym tutaj piszę. 


Trzymajcie się kochane :*
Holly

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Światło.

Hej kochane <3

Wczoraj po napisaniu notki czułam się o wiele lepiej. Wyrzuciłam z siebie to, co mi ciążyło na sercu i teraz czuję się o wiele lepiej. 

Wstałam koło 10, czyli dość późno jak na mnie, ale miałam ochotę dłużej pospać. Zrobiłam sobie poranną medytację jeszcze leżąc, a później od razu po wstaniu z łóżka ogarnęłam się. Nie ma łażenia po domu w piżamie cały dzień! Ubrałam się, związałam włosy w kucyk, po czym włączyłam sobie podcast i zaczęłam sprzątać. Zmieniłam pościel, wyszorowałam łazienkę, odkurzyłam, zrobiłam pranie. Stwierdziłam, że skoro chcę mieć porządek w głowie, to muszę też mieć porządek wokół mnie. Po sprzątaniu zeszłam na dół i zrobiłam sobie kawę. Nakarmiłam kota, a potem z zadowolonym kotem na kolanach poczytałam trochę. Zrobiłam też półtoragodzinną praktykę jogi i czuję się o niebo lepiej. Zupełnie jak inna dziewczyna, niż ta, która pisała tutaj wczoraj. Może mój dzień nie wyglądał w 100% tak, jak wczoraj rozpisałam, ale to był jedynie przykład dnia idealnego. Nigdzie nie napisałam, że codziennie tak będzie, bo nie tak działa życie. Dzisiaj na przykład nie wyszłam na spacer. I co? Nic się przez to złego nie stało. Zamiast tego zrobiłam jogę i przyniosło mi tyle samo dobra (jak nie więcej), co przyniósłby mi spacer.

Wszystko zaczyna się w głowie. Nasze nastawienie jest kluczem do sukcesu. Jeśli będę działać w sposób samo-destrukcyjny nic dobrego z tego nie wyjdzie. Widzę efekty mojej chwilowej beznadziejności - chaos w domu, a na twarzy zrobiło mi się sporo pryszczy od niezdrowego jedzenia. Na szczęście waga jakoś ogromnie nie wzrosła - dziś rano było 59.1 kg. Cieszę się, że nie straciłam tego, nad czym tak długo pracowałam.

Jednak moja waga to tylko liczba. Liczba, która mnie nie definiuje. Liczba, z którą nie powinnam się utożsamiać, bo jestem warta więcej. Każda z nas jest. Kochane, pamiętajcie o tym. Liczy się Wasze zdrowie psychiczne i fizyczne - to, jak się czujecie, a nie jakaś pieprzona liczba, której codziennie pozwalamy nami kontrolować.

Będę się ważyła raz w tygodniu, w czwartki. Chcę odzyskać to nastawienie, które miałam kiedyś. Pozytywne, pełne miłości do samej siebie nastawienie, dzięki któremu osiągnęłam już tak dużo (postępy ze zdrowiem psychicznym oraz pozbycie się nadwagi). Samo-destrukcyjne podejście nigdzie mnie nie zaprowadzi, a tylko przyniesie straty.

Uda się. 

Na śniadanie zjadłam dziś owsiankę na wodzie z bananem i cynamonem. W ciągu dnia sięgałam po winogrona i wodorosty jako przekąska. Na lunch zjadłam kanapkę z brązowym chlebem, dwiema wege kiełbaskami, rukolą, pomidorkiem i ketchupem. A na obiad zjem curry ze słodkiego ziemniaka i fasoli w sosie pomidorowym z ryżem jaśminowym (danie, które ugotowałam parę dni temu) z kimchi. Nadal kontynuuję IF + zdrowe żywienie.

Dla mnie dzisiejszy dzień był świetny i psychicznie czuję się bardzo dobrze, a to jest dla mnie ważne.

Dziękuję za pozytywne komentarze i wsparcie. Dzięki Wam naprawdę poczułam się lepiej <3 Mam nadzieję, że wszystko u Was dobrze :*

Holly 
PS. Muszę sobie sprawić nowego lapka, bo ten co chwila mnie wylogowuje :/

niedziela, 26 kwietnia 2020

Mój czarno-biały świat.

Dzisiaj zdecydowałam, że to będzie ten dzień, kiedy coś skrobnę. Przyznam szczerze, że zaglądałam na Wasze blogi codziennie, bo czytanie Waszych notek dodaje mi otuchy. Czuję wtedy, że idziemy przez to samo, mamy podobne zmagania, co bardzo nas tutaj wszystkie łączy. Możemy na sobie polegać. Wybaczcie, że nie komentowałam, ale nadrobię to, gdy tylko skończę tą notkę.

Przychodzę dziś z potrzebą wyżalenia się, ogólnego wygadania wszystkiego, co mi na sercu leży, a jest tego sporo. W ciągu ostatnich dni czułam się w mega dołku. Nie znam dokładnej tego przyczyny. Myślę, że nakłada się na to kilka czynników, a w tym cała ta pandemia, niemożliwość wyjścia z domu/zobaczenia się z rodziną... Brak jakiejkolwiek rutyny. Brak motywacji. Brak celu, by żyć dalej. Nie pracuję, nie mam szkoły, nie mam jak zobaczyć się z rodziną, za którą zaczynam już tęsknić. Nawet joga nie daje mi ostatnio radości. Jedyna rzecz, na którą ostatnio mam ochotę, to granie w gry w towarzystwie czekolady. I parę dni takich było - nic dobrego z tego nie wyszło. Mam teraz jakiś dziwny stan umysłu. Cały czas myślę o jedzeniu. Nawet gdy nie jestem głodna, to myślę, co by tu tylko zjeść. Nie mam w ogóle silnej woli i brak mi racjonalnego myślenia co do żywienia. Jakimś cudem nadal utrzymuję IF i jem w miarę zdrowe posiłki, ale gubią mnie słodycze. W dodatku stany depresyjne, które mnie nękają nie pomagają. One sprawiają, że wszystko traci sens. Ta dieta, moje życie... Wszystko. A to, co już osiągnęłam i jak daleko zaszłam się nie liczy. To, że schudłam już tak dużo i odniosłam postępy z moim zdrowiem psychicznym nie ma znaczenia. Dlaczego tak jest? Czasami mam ochotę płakać długo i głośno, jakby to miało coś pomóc. Czasami chcę się poddać i stoczyć się na dno.

Ale czasami też przychodzą takie momenty, kiedy odnajduję tą wewnętrzną siłę. Ten głos, który mówi mi, że jestem dla siebie samej zbyt surowa. Powinnam być dla siebie milsza. Przecież nawet koleżance albo obojętnemu dla mnie człowiekowi nie powiedziałabym większości tych rzeczy, które w myślach mówię sobie. Takie myślenie jest toksyczne. Chciałabym, by tych momentów siły było więcej niż tych momentów słabości. 

Uświadomiłam sobie, że mam problemy ze zdrowiem psychicznym i że potrzebuję pomocy. Kiedyś profesjonalna pomoc mi dużo dała i wiem, że teraz pewnie też by to coś dało, ale chciałabym działać sama. Sama joga i medytacja tak ogromnie mi pomogły, ale jak w ogóle zmotywować się do ćwiczeń i medytacji, gdy dopada mnie taka beznadziejność?

Mam nadzieję, że nadchodzący nowy tydzień będzie lepszy. Mam zamiaru się nie dać. Nie będę całymi dniami przesiadywać przed telewizorem i grać w gry. O ile pogoda pozwoli będę wychodzić na spacery. Mój idealny dzień będzie wyglądał tak:

Między 8:00-9:00 - pobudka
9:00-9:30 - ogarnięcie się (prysznic, włosy, pielęgnacja twarzy, przebranie się z piżamy)
9:30-10:00 - joga + medytacja
10:00-11:00 spacer (jeśli pogoda pozwoli)
12:00 - obfite śniadanie (żeby nie chciało mi się podjadać)
12:30-13:00 - prace domowe (sprzątanie, pranie itp)
13:00-15:30 - czas na przyjemności (gry, książka, film, serial, czytanie gazet, napisanie notki na blogu itp)
Między 15:30-16:00 - obiad
16:00-17:00 - przygotować coś chłopakowi na obiad
17:30-18:30 - czas spędzony z chłopakiem (np. wspólny spacer)
Między 18:30-19:00 - kolacja
19:00-21:00 - czas na przyjemności
21:00-22:00 - wieczorna rutyna przed snem (kąpiel, pielęgnacja, herbatka ziołowa, książka)
22:00 - czas spać

Jak widać mam teraz dużo wolnego czasu - za dużo (nigdy nie sądziłam, że to powiem). Może taka rozpiska, zobrazowana rutyna pomoże mi się trochę ze wszystkim ogarnąć. Za chwilę sobie ją skopiuję na telefon i będę starać się jej trzymać. Wierzę, że jutro będzie lepszy dzień.


Dziękuję Wam kochane za Wasze wsparcie. Jesteście the best :*

środa, 15 kwietnia 2020

Straciłam kontrolę.

Psychicznie i fizycznie czuję się fatalnie. Fizycznie czuję się źle z przejedzenia, a psychicznie, że znowu przegrałam walkę sama że sobą.

Wczoraj i dziś zostało jeszcze trochę czekolady ze świąt, a że u mnie w domu czekolada normalnie leżeć nie może w spokoju, to ją pochłonęłam. 

Na wadze dziś rano było 59.3 kg. Jutro pewnie będzie więcej, ale sama sobie na to zasłużyłam :(

Czasami tak ciężko mi się ogarnąć. Przez jakiś czas idzie mi świetnie, a potem zapanuję sobie cheat meal, który się przedłuża do cheat tygodnia.

Czuję się w tej chwili mega przejedzona i jest mi z tym tak źle. 

Obym jutro znalazła siłę, która jest mi potrzebna. Czekolady w domu już nie ma i nie będzie. Skoro przy czekoladzie tracę kontrolę, to nie będę jej jeść w ogóle!

Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze kochane <3 Jeśli macie jakieś dobre rady na ogarnięcie się to koniecznie napiszcie. Będę wdzięczna. 

wtorek, 14 kwietnia 2020

Po wielkanocnej uczcie czekoladowej.

Nawet cieszę się, że te święta się skończyły, bo chciałam już wrócić do diety. Przez ten weekend wielkanocny jadłam dużo czekolady, niecałą małą pizzę, obiad od taty mojego chłopaka (pyszny był, a na talerzu było tak dużo jedzenia, że starczyło mi to na 2 posiłki), małą paczkę chipsów i to chyba tyle. Dzisiaj stanęłam na wadze, żeby zobaczyć, jakie są szkody, ale nie było tak źle - 59.2 kg. Szybko to zrzucę. Moja waga dzisiaj szalała, bo na początku gdy się zważyłam pokazała 61 :O Co jest niemożliwe, bo gdybym tyle ważyła, tobym czuła to po sobie, po ciuchach... Przesunęłam wagę na inny skrawek podłogi i wtedy za każdym razem pokazywała te 59.2, więc tego się trzymam
Przez cały weekend trzymałam IF, dzięki czemu jedząc nawet niezdrowe żarcie i w większych ilościach budziłam się z płaskim brzuchem.

Po przebudzeniu dzisiaj wypiłam dwie szklanki przegotowanej wody z cytryną, by oczyścić się trochę z tych wszystkich toksyn. Muszę poczekać jeszcze 2 godziny do śniadania. Pewnie zrobię sobie owsiankę lub zjem jogurt naturalny bez tłuszczu z owocami - nie wiem jeszcze. Na lunch planuję tzw. buddha bowl. Ostatnio sobie robiłam i było pyszne. Oto zdjęcie oraz przepis, którym się inspirowałam.


baza: kasza kuskus, warzywa: papryka, brokuł, pomidorki, szpinak, pieczarki, proteiny: podsmażane tofu oraz trochę domowej roboty hummusu. Mniam <3



Co do obiadu, to nie mam jeszcze planów, ale na pewno nie będzie to nic wymyślnego.

Kochane, wstawię Wam metodę robienia tych proteinowych kulek, gdy będę je robiła następnym razem. Zrobię dokładne zdjęcia krok po kroku :)

Tymczasem będę lecieć. Chciałabym się pouczyć, ale nie mam za grosz motywacji. Chce mi się tylko grać w Skyrima całymi dniami, eh.

Buziole :*


piątek, 10 kwietnia 2020

Pychotki.

Jednak udało mi się zasiąść przed komputerem, by coś tutaj skrobnąć dzisiaj. Miałam dość intensywny dzień, a teraz czas na relaksik. W dodatku miałam ochotę tu napisać, więc czemu by nie skorzystać z tej okazji? Mam teraz święty spokój, bo chłopak gra w gry na playstation z kolegami :D
Dzisiejszy dzień minął mi przyjemnie. Wstałam koło 8, ubrałam się i pograłam w Skyrima. Później ja i chłopak podjechaliśmy odebrać zakupy, także mam teraz dużo zdrowego żarełka i mam nadzieję, że starczy nam to na 2 tygodnie. Dzięki IF teraz mniej jem, więc jedzenia powinno starczyć. Zaszłam też do sklepu ze zdrową żywnością, gdzie zaopatrzyłam się w parę składników potrzebnych do zrobienia energy balls (kuleczki proteinowe). Po południu sprzątałam, łupałam orzechy włoskie do kuleczek no i zrobiłam te kulki, które smakują obłędnie <3 Zjadłam ich kilka jako przekąskę. Lepsze to niż czekolada, bo przynajmniej wiem, co w nich jest i mam pewność, że nie dodałam tam cukru. Jedyny cukier, który w nich jest to naturalny z daktyli / syropu z daktyli. Robiłam różne kombinacje tych kuleczek. 


Na śniadanie zjadłam dziś takie oto śniadanie:

wege szynka, 2 kromki brązowego chleba, jajecznica z pieczarkami i pietruszką, pomidorki koktajlowe

Na późny lunch zjadłam sałatkę grecką, ale fotki nie zrobiłam, bo zapomniałam. Na obiad nic nie zjadłam, bo zapchały mnie wyżej wspomniane kulki. 

W sklepie ze zdrową żywnością kupiłam sobie także takie wodorosty na przekąskę. Ja je bardzo lubię, chociaż wiem, że wiele ludzi nie przepada za nimi, bo mają bardzo rybny posmak.



Dziś rano waga pokazała 58.1 kg! Byłam cała w skowronkach, gdy to zobaczyłam. Być może waga wzrośnie po niedzieli, bo szykuje się obiad od taty mojego chłopaka (nigdzie nie idziemy - jego tata przywiezie nam obiad do domu) i pewnie zjem kilka jajek z czekolady - nie będę się z tym kryła. Od poniedziałku, ewentualnie od wtorku wrócę do zdrowego żywienia. 

Powiem Wam, że bardzo dobrze czuję się na IF. Jutro minie równy tydzień. Dzięki IF + zdrowemu żywieniu waga znów zaczęła iść w dół, a ja czuję się lekko, bez uczucia przejedzenia, którego nienawidzę. Na pewno będę kontynuować IF.

Jest już prawie 23, więc będę spadać. Robiłam sobie hybrydy i zajęło mi to 2 godziny i teraz padam. 

Trzymajcie się kochane <3 Wesołych oraz pogodnych Świąt Wielkanocnych Wam życzę! Mam nadzieję, że miło spędzicie ten czas mimo obecnej sytuacji.

Buziole,
Holly



czwartek, 9 kwietnia 2020

Zabić drozda i Skyrim ❤️ Udany dzień 😊

Znalazłam idealny sposób na zapominanie o jedzeniu :D Nudziło mi się dzisiaj tak, że postanowiłam pograć sobie na play staytion chłopaka. Grałam sobie w Skyrim i nie wiadomo kiedy kilka godzin minęło bardzo szybko. Przez to zagapienie się nie zjadłam lunchu 😅

Przed graniem w Skyrima siedziałam na fotelu i wygrzewałam się w słoneczku czytając Zabić Drozda. Mieliśmy dziś cudowny, ciepły i słoneczny dzień. Brakowało mi takiej pogody.

Z samego rana, żeby dotrwać jakoś do 12, czyli do pierwszego posiłku poszłam na spacer i po drodze do domu zaszłam do najbliższego sklepu po świeże maliny. Zrobiłam sobie na śniadanie przepyszna owsiankę z malinami, bananem i masłem z orzechów nerkowca ❤️


Jako przekąskę zjadłam pół melona i wypiłam kawę z mlekiem owsianym. 


Lunchu, jak wspomniałam, nie było. Na obiad zjadłam ryż z tofu z poprzedniego dnia, a na deser pozwoliłam sobie zjeść loda twistera (74 kcal). 

W ciągu dnia piłam dużo płynów (woda, diet cola, herbaty, kawa z mlekiem, fanta zero). Te słodkie gazowane napoje sprawiają, że jakoś nie chce mi się jeść słodkiego. 

Zapomniałam dodać, że dziś rano waga pokazała 58.4 kg, czyli coś tam spadło od wczoraj. 

Jutro i w sobotę pewnie nie napiszę, bo mam trochę roboty w domu. Sprzątanie, pojechać odebrać zakupy itp. Jutro i w sobotę mam zamiar trzymać dietę, ale w niedzielę pozwolę sobie na coś słodkiego. W końcu to Wielkanoc. Miałam jechać do Polski na wielkanoc tak w ogóle, ale odwołano mi lot przez koronowirusa :( Prędko pewnie nie pojadę. Tęsknię za rodzinką. Uwielbiam jedzenie mojej babci, które robi na święta. Nie jest ono dietetyczne w żadnej formie, ale jest pyszne i raz do roku można sobie pozwolić. Szkoda, że w tym roku mnie ono ominie. 

Dzisiaj w Irlandii podali jak najwięcej do tej pory przypadków wirusa w ciągu jednego dnia (500 przypadków). Słyszałam, że w Polsce zaostrzają rygor. Jeśli chodzi o Irlandię, to możemy tylko jeździć po zakupy / do apteki. Nie wolno nam odwiedzać rodziny ani znajomych. Można za to chodzić na spacery w obrębie 2 km od domu, czyli nie jest źle. Na spacery ostatnio chodzę codziennie, bo jest piękna pogoda. Zawsze to trochę ruchu wpadnie. W domu za dużo się nie ruszam, chociaż staram się chodzić więcej, żeby nabijać sobie kroki na zegarku (dzisiaj 8,761 - szkoda, że nie doszłam do 10 tys). 

Na koniec wstawię fotkę porównawczą. Po prawej stronie stan mojego ciała we wrześniu 2019, a po lewej zdjęcie z dzisiaj. Może kogoś tym zmotywuję. Nigdy już nie chce wyglądać tak, jak po prawej 😭 Miałam tam 9 kg nadwagi, a teraz według BMI mam wagę normalną (wzrost 159cm).

Trzymajcie się kochane ❤️ Wesołych Świąt Wielkanocnych 😘

Wasza Holly 




środa, 8 kwietnia 2020

Leniwy dzień.

Dzisiaj pełnia księżyca, a co za tym idzie ja czuję się okropnie zmęczona. Na wielu ludzi pełnia działa odwrotnie. Nie można spać, a ja wrecz przeciwnie. W pełnię zawsze kładę się do łóżka wcześnie, bo nie mam na nic siły! Nie wiem, jak Wy, ale ja wierzę, że fazy księżyca bardzo wpływają na nasze samopoczucie.

Dzisiejszy dzień minął mi bardzo spokojnie. Wstałam, skończyłam czytać książkę z opowiadaniami Murakamiego (Ślepa wierzba, śpiąca kobieta) i wzięłam się za czytanie Zabić drozda. W międzyczasie zrobiłam dwa prania i wywiesiłam na dworze, bo pogoda dziś była cudowna. Ciepło i słonecznie. Niedawno wróciłam z dłuższego spaceru z chłopakiem, w teraz leżę w łóżku.

Jeśli chodzi o dietę, to jest bez zmian. Waga pokazała rano 58.9kg, czyli 200 g więcej niż wczoraj. Nie przejmuję się tym zbytnio. Nadal stosuję głodówkę przerywaną, dzisiaj był czwarty dzień. Gdy budzę się rano mam płaski brzuch i czuję się dobrze. Dopiero koło 10 dopada mnie głód i robi mi się trochę słabiej, ale wypijam kawę i zajmuję się czymś, żeby mi czas zleciał do tej 12, kiedy jem pierwszy posiłek. 

Dzisiaj zjadłam trochę więcej, ale nie było najgorzej. Na spacerze zaszliśmy z chłopakiem do sklepu i kupiłam sobie loda Magnum. Jutro jakoś to będę musiała odpracować. 

Dzisiejszy bilans:

Śniadanie (12): 2 Weetabixy z jogurtem truskawkowym niskotluszczowym, mały banan, jabłko posypane cynamonem.
Późny lunch (16): ryż jaśminowy z tofu i pomidorami posypane pietruszką z ogródka. 
Obiad (19): 3 jajka na twardo z solą
Przekąski: 2 kawy z mlekiem, pomarańcza, jabłko, lód Magnum.

Aktywność: 10,100 kroków

Zrobiłam fotki tylko mrożonej kawie oraz lunchu:


Jeszcze jedna sprawa. Gdzieś od lutego moja waga baaaardzo opornie spada. Zatrzymała się w okolicach 58 kg i dalej ani drgnie. Macie jakieś sposoby na to? Co prawda przez tych ostatnich parę miesięcy pozwalałam sobie na słodycze co jakiś czas i więcej zawalalam, ale nawet kiedy wrócę do diety to waga spada tylko do 58, a dalej nie chce. Rozważałam już nawet zrobienie restrykcyjnej diety przez kilka dni, ale boję się efektu jojo. Próbowałam też pić więcej wody, ale nic mi to nie dało. Już nie wiem co robić. Jak widzę te wahania to mi się odechciewa być na diecie. 

Mam nadzieję, że miło spędziłyście dzień <3

Trzymajcie się ciepło, 
Holly 


wtorek, 7 kwietnia 2020

Nowa taktyka.

Nie wierzę.. Bylam w połowie pisania notki i wszystko mi się skasowało 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Pisanie notek na telefonie to jednak nie jest dobry pomysł. 

Dobra, zacznę od nowa. 

Hej kochane <3

Jestem tu, by napisać, że ostatni piątek i sobota to była katastrofa żywieniowa. Oglądając seriale objadałam się. Nie szczędziłam sobie czekolady, wpadła też chińszczyzna. Główne posiłki były ok, ale przekąski bardzo mnie zgubiły.

W sobotę wieczorem leżałam w łóżku i piłam Baileysa oglądając seriale. Myślałam sobie, jak beznadziejnie czuję się po przejedzeniu - fizycznie, ale też psychicznie. Miałam już serdecznie dosyć kompulsów. Jakoś udało mi się schudnąć te 14 kg bez obsesyjnego podejścia, a teraz? 

W niedzielę rano wstałam z nową dawką motywacji. Poszłam się zważyć. 59.7 kg - nic dziwnego po tym objadaniu się. Ta liczba dała mi jednak kopa, którego potrzebowałam i powiedziałam sobie dość. 

Postanowiłam, że zastosuję nieco inną taktykę, która pomoże mi w opanowaniu jedzenia o regularnych porach bez jedzenia niezdrowych przekąsek pomiędzy głównymi posiłkami. Do tego ograniczę też spożywane kalorie, tym samym nie musząc ich liczyć. 

Przejdę do rzeczy. Słyszałyście kiedyś o głodówce przerywanej (IF, intermittent fasting). Pewnie wiele z Was słyszało. Postanowiłam, że dołączę ją do mojego planu żywieniowego (zdrowe żywienie na bazie pełnowartościowych produktów).

Obrałam wariant 16:8, czyli poszczę przez 16 godzin w ciągu doby, a jem przez pozostałe 8 godzin. W praktyce wygląda to tak:
12-20 - czas, w którym mogę jeść
20-12 następnego dnia - czas postu (przez ten czas można pić czarną kawę, herbaty ziołowe, wodę).

Jestem już trzeci dzień na tym planie i dotychczasowo jest ok. Przedwczoraj i wczoraj czułam się świetnie. Dziś rano przed porą jedzenia trochę słabo się czułam i byłam glodna, ale dotrwałam do pierwszego posiłku i teraz czuję się o wiele lepiej.

Waga też się wyregulowała. Oto pomiary z ostatnich 3 dni:
Tak, wiem, że pomyliłam daty 😅

A oto moje posiłki:
Dzisiejsze z sniadanie (dość obfite bo bylam mega głodna)
Wczorajszy lunch - rosół warzywny. 
2 jajka na twardo, ogórek, fasolka, tost. 
Owsianka (40g płatków) na wodzie z cynamonem, jabłkiem i łyżka masła orzechowego - ostatnio moje ulubione śniadanie ❤️

Wszystkich posiłków niestety nie udało mi się fotografować. Jadłam też jogurty, owoce, a wczoraj na kolację zjadłam jajko na twardo, wrap z serem zapiekany w tosterze... Czasami jem razem z chłopakiem i wtedy ciężko mi robić zdjęcia. Wszystko skrupulatnie zapisuję. Kupiłam sobie też nowy notes do zapisywania codziennych bilansów:

To by było na tyle. Co jakiś czas będę dawać znać, jak mi idzie. 

Trzymajcie się ❤️
Holly