niedziela, 26 kwietnia 2020

Mój czarno-biały świat.

Dzisiaj zdecydowałam, że to będzie ten dzień, kiedy coś skrobnę. Przyznam szczerze, że zaglądałam na Wasze blogi codziennie, bo czytanie Waszych notek dodaje mi otuchy. Czuję wtedy, że idziemy przez to samo, mamy podobne zmagania, co bardzo nas tutaj wszystkie łączy. Możemy na sobie polegać. Wybaczcie, że nie komentowałam, ale nadrobię to, gdy tylko skończę tą notkę.

Przychodzę dziś z potrzebą wyżalenia się, ogólnego wygadania wszystkiego, co mi na sercu leży, a jest tego sporo. W ciągu ostatnich dni czułam się w mega dołku. Nie znam dokładnej tego przyczyny. Myślę, że nakłada się na to kilka czynników, a w tym cała ta pandemia, niemożliwość wyjścia z domu/zobaczenia się z rodziną... Brak jakiejkolwiek rutyny. Brak motywacji. Brak celu, by żyć dalej. Nie pracuję, nie mam szkoły, nie mam jak zobaczyć się z rodziną, za którą zaczynam już tęsknić. Nawet joga nie daje mi ostatnio radości. Jedyna rzecz, na którą ostatnio mam ochotę, to granie w gry w towarzystwie czekolady. I parę dni takich było - nic dobrego z tego nie wyszło. Mam teraz jakiś dziwny stan umysłu. Cały czas myślę o jedzeniu. Nawet gdy nie jestem głodna, to myślę, co by tu tylko zjeść. Nie mam w ogóle silnej woli i brak mi racjonalnego myślenia co do żywienia. Jakimś cudem nadal utrzymuję IF i jem w miarę zdrowe posiłki, ale gubią mnie słodycze. W dodatku stany depresyjne, które mnie nękają nie pomagają. One sprawiają, że wszystko traci sens. Ta dieta, moje życie... Wszystko. A to, co już osiągnęłam i jak daleko zaszłam się nie liczy. To, że schudłam już tak dużo i odniosłam postępy z moim zdrowiem psychicznym nie ma znaczenia. Dlaczego tak jest? Czasami mam ochotę płakać długo i głośno, jakby to miało coś pomóc. Czasami chcę się poddać i stoczyć się na dno.

Ale czasami też przychodzą takie momenty, kiedy odnajduję tą wewnętrzną siłę. Ten głos, który mówi mi, że jestem dla siebie samej zbyt surowa. Powinnam być dla siebie milsza. Przecież nawet koleżance albo obojętnemu dla mnie człowiekowi nie powiedziałabym większości tych rzeczy, które w myślach mówię sobie. Takie myślenie jest toksyczne. Chciałabym, by tych momentów siły było więcej niż tych momentów słabości. 

Uświadomiłam sobie, że mam problemy ze zdrowiem psychicznym i że potrzebuję pomocy. Kiedyś profesjonalna pomoc mi dużo dała i wiem, że teraz pewnie też by to coś dało, ale chciałabym działać sama. Sama joga i medytacja tak ogromnie mi pomogły, ale jak w ogóle zmotywować się do ćwiczeń i medytacji, gdy dopada mnie taka beznadziejność?

Mam nadzieję, że nadchodzący nowy tydzień będzie lepszy. Mam zamiaru się nie dać. Nie będę całymi dniami przesiadywać przed telewizorem i grać w gry. O ile pogoda pozwoli będę wychodzić na spacery. Mój idealny dzień będzie wyglądał tak:

Między 8:00-9:00 - pobudka
9:00-9:30 - ogarnięcie się (prysznic, włosy, pielęgnacja twarzy, przebranie się z piżamy)
9:30-10:00 - joga + medytacja
10:00-11:00 spacer (jeśli pogoda pozwoli)
12:00 - obfite śniadanie (żeby nie chciało mi się podjadać)
12:30-13:00 - prace domowe (sprzątanie, pranie itp)
13:00-15:30 - czas na przyjemności (gry, książka, film, serial, czytanie gazet, napisanie notki na blogu itp)
Między 15:30-16:00 - obiad
16:00-17:00 - przygotować coś chłopakowi na obiad
17:30-18:30 - czas spędzony z chłopakiem (np. wspólny spacer)
Między 18:30-19:00 - kolacja
19:00-21:00 - czas na przyjemności
21:00-22:00 - wieczorna rutyna przed snem (kąpiel, pielęgnacja, herbatka ziołowa, książka)
22:00 - czas spać

Jak widać mam teraz dużo wolnego czasu - za dużo (nigdy nie sądziłam, że to powiem). Może taka rozpiska, zobrazowana rutyna pomoże mi się trochę ze wszystkim ogarnąć. Za chwilę sobie ją skopiuję na telefon i będę starać się jej trzymać. Wierzę, że jutro będzie lepszy dzień.


Dziękuję Wam kochane za Wasze wsparcie. Jesteście the best :*

7 komentarzy:

  1. W Twoim planie dnia jest 0,5 h czasu na obowiązki (wobec siebie samej), a za to znalazłam 4,5 h czasu na przyjemności. Rozumiem, że nie chcesz być wobec siebie surowa, ale też nie rozbujaj się w drugą stronę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, zważając na to, że kiedy pracuję zapieprzam tak, że nie starcza mi czasu na przyjemności to chyba mogę sobie teraz trochę pohulać? :D I tak zapewne na obowiązki domowe będę przeznaczać więcej niż pół godziny. To, że rozpisałam sobie rutynę nie oznacza że każdy dzień będzie w 100% taki, jak napisałam. To jest tylko opis dnia idealnego. Coś co może mnie zmotywuje, bo ostatnio nie mam nawet motywacji wstać z łóżka jeśli mam być szczera.

      Usuń
  2. Dobrze, że ustaliłaś sobie taką rutynę. Jeśli będziesz się trzymać stałych punktów dnia, to na pewno pomoże Ci poczuć się bezpieczniej, stabilniej. A też o to przecież chodzi. Może też znajdziesz dla siebie coś angażującego i rozwijającego? Takiego, że zapomnisz o całym świecie, co będzie dawało Ci przyjemność, a jednocześnie Cię wzmacniało? Jeśli chciałabyś pogadać, to pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie odezwać. :)
    Trzymaj się! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci kochana za wszelkie sugestie <3 Na szczęście dzisiejszy dzień jest o wiele lepszy. Tak wiele zalezy od naszego nastawienia!

      Usuń
  3. Wiesz co, spadanie na dno powinno kojarzyć się ze wszystkim co najgorsze. I nie wiem dlaczego ja lubię spadać na dno. Widzę, że Ty czasem też, w takich dniach beznadziejności. Dno jest niczym raj, ale taki przejściowy, to może raj na ziemi. Spadnie się na takie dno i już cżłowiek robi na co ma ochotę, je ile chce, leży ile chce i ogólnie ma wszystko gdzieś. Tak jakby wyjść ze swojego umysłu, który ciągle gada co mamy robić, wyłączy go, zatrzymać życie, zatrzymać cały świat, bo teraz ja mam przerwę i będę jeść ciastka/czekoladę i w ogóle wszystko co mam bo jestem na dnie, no i będę bo nie czuję tego. I nie piszę tego by pokazać jakie to jest niewłaściwe, tylko dlatego, że ja sama tak robię. Jak jest bardzo beznadziejnie i nie mam siły i motywacji to się zapadam na to dno, bo tam jest miło, ciepło, przyjemnie. Te prawdziwe wyrzuty sumienia mam dopiero jak muszę się ubrać i wyjść do ludzi, szczególnie na studia, gdzie widzę wszystkich szczuplejszych ode mnie. Wtedy czuję się ogromna i już wiem, że te ciasta i czekolada w łóżko, to moje przyjemne dno, znowu mnie zgubiło. Ile razy wracałam z zajęć, zachodziłam do żabki po słodycze, jakieś kanapki, zamawiałam pizze, przebierałam się w piżamę, bo ta więcej zmieści, odbierałam pizze w drzwiach i z jedzeniem do łóżka, do serialu, do mojego dna. Później już najedzona mówiłam sobie dzisiaj był ostatni raz, jutro już będzie dobrze, ale te smaki jeszcze się nie ulotniły z głowy i z ust, działo się podobnie. Dieta uzależniona w 110% od samopoczucia. Życie piękne to i energia i chęć do wszystkiego, życie okrutne to jedzenie. No i gdzieś pomiędzy jest ten etap, że wraca się na dietę, by odciąć się, by coś zrobić, bo jest ta motywacja. Nie odkryłam tego jeszcze. Wypaczone to nasze myślenie. Nie wiem, może faktycznie nie możemy na siebie tyle nakładać, bo kiedyś to musi puścić i stajemy się na jakiś czas lumpami na kanapie z jedzeniem i tv/grami. Po prostu czasem wszystko jest nieważne, bez względu na to ile włożyłyśmy w to wysiłku, potrafimy to zniszczyć w jedną chwile, bo tak.
    Ten plan, który ułożyłaś jest dobry, na pewno w ciągu dnia będziesz go zmieniać jeszcze bardziej pod siebie i pod sytuację. Jesteś chyba zmotywowana by to robić, to myślę, że jutro powinnaś wstać i działać, tak mi się wydaje, że będzie. Oby połowa wypaliła, jakoś trzeba zacząć. Może nie istnieje motywacja, może są tylko działania, które nas napędzają. Ja mam więcej energii im więcej produktywnych rzeczy robię, może Ty też.
    Co do komentarza u mnie, bardzo podoba mi się pomysł by popisać, masz jakąś propozycję na czym byłoby wygodnie?
    Powodzenia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem fajny plan ale właśnie nie stresuj się jesli coś Ci nie wyjdzie tak jak w nim zapisałas :) Uważam że to media i cała otoczka wokół tej sprawy wywołują takie złe emocje w ludziach więc pierwsze co to polecam przestać tegi sluchac jesli to robisz :) Ktos ma jakiś cel w tym wszystkim, zastraszonym społeczenstwem latwiej jest kierować.ale to moje zdanie i tylko się nim dzielę haha :D Pisz, nie znikaj. Wiem po sobie że czuję się bardziej bezprawna gdy nie piszę. Trzymaj się i trwaj w postanowieniach bo pandemia się kiedyś skończy i szkoda się zamartwiac 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację kochana, media i wiadomości mieszają nam w mózgach w obecnej sytuacji. Staram się nie czytać ani nie oglądać wiadomości. Sprawdzam tylko ile doszło nowych przypadków w Polsce i w Irlandii.
      Będę starała się pisać jak najczęściej się da. Pisanie tu naprawdę mi pomaga, a komentarze takie jak Twoj poprawiają mi humor. Dziękuję :*

      Usuń