Witajcie Kochani!
To będzie pozytywna notka, bo dziś humor w szczególności mi dopisuje :) Miałam dziś dzień wolny od pracy, więc pojechałam z chłopakiem na zakupy. Kupiliśmy bardzo dużo zdrowego jedzonka na cały tydzień, z którego na pewno stworzę pyszne obiady w nadchodzącym nowym tygodniu. Po zakupach poszliśmy do Costy, gdzie wypiłam małą latte na mleku sojowym, herbatę earl grey i zjadłam 2 dietetyczne batony (jeden to 70 kcal). Trochę się zasiedzieliśmy w tej kawiarni, bo zaczęło lać, a mieliśmy spory kawałek do samochodu. Gdy tylko przestało lać, po drodze do domu wpadliśmy odwiedzić tatę mojego chłopaka. Gdy wróciliśmy, odłożyłam zakupy i ogarnęłam trochę, po czym zjadłam późny lunch (risotto z grzybami i szpinakiem, a na deser jogurt, mandarynka, mini jabłko i 2 herbatniki) i teraz siedzę z kubkiem rumianku i piszę do Was.
Uwielbiam mieć chwilę wolnego bez poganiania i pisać na tym blogu. Niezbyt często mam taką okazję!
To w skrócie był mój dzień, a teraz przechodzę do odniesienia się do tytułu notki, czyli jak radzę sobie z ogromną ochotą na słodycze. Ale to taką, że czuję, że jak nie zjem czekolady, to świat się zawali lub zabiję kogoś na swojej drodze :D Niestety ostatnio zmagałam się z takimi napadami i sama ze sobą nie mogłam wytrzymać. I nie, nie był to PMS, bo do okresu jeszcze daleko.
Jak tu wytrzymać, kiedy pracując w kawiarni, są dookoła mnie słodycze? Przeróżne ciasta, ciasteczka, bułeczki, batoniki, czekolada (i to ta najlepsza, bo mleczna belgijska, ale jest też gorzka i biała), syropy do kawy - to wszystko jest na wyciągnięcie ręki i nawet nie muszę za większość płacić, a jak za coś muszę to marne grosze, bo mam dość sporą zniżkę pracowniczą... No właśnie. Jak sobie z tym radzę?
Na początku nie radziłam sobie wcale. W moich myślach była tylko czekolada, ale wiedziałam, że jak ją zjem, to będę czuła się mega winna. Szukałam wymówki: zły humor, a bo zjadłam mały lunch, to mogę sobie na coś pozwolić, albo że jak zjem tylko troszeczkę, to nic się nie stanie. Ale gdy zjadłam tylko "troszeczkę', to za chwilę chciałam jeszcze więcej i więcej do takiego stopnia, że już robiło mi się od tych słodkości niedobrze.
Jak w takim razie przestałam? Wypiszę w punktach rzeczy, które niesamowicie mi pomogły i teraz od paru dni nie mam ochoty na czekoladę.
- Zaczęłam jeść słodkie śniadania zamiast wytrawnych. Ostatnio moim ulubionym śniadaniem jest mega prosty do zrobienia omlet na słodko. Do zrobienia go potrzebujemy 4 jajek, słodzik (ja używam erytrolu), esencję z wanilii i cynamon. Wszystko razem dobrze mieszamy widelcem. Nagrzewamy nieprzywierającą patelnię - ja używam do smażenia sprayu Fry Light, o którym pisałam dwie notki temu. Gdy patelnia się nagrzeje, wlewamy na nią miksturę z jajek i smażymy z jednej strony na zbitą masę, a potem przekręcamy omlet na drugą stronę. Gdy będzie gotowe, przekładamy omleta na talerz i składamy go na pół, a do środka dajemy ulubione owoce (ja daję jabłka i banana, a czasami też winogrona). Możemy takiego omleta polać jogurtem naturalnym 0% tłuszczu, posypać cynamonem, a ja dodatkowo używam takiego czekoladowego syropu, który kupiłam w TK Maxie. Widziałam go też w Aldim, ale tu w Irlandii. Taki omlet nasyci na bardzo długo i sprawi, że ochota na słodkie przejdzie :) Poniżej zdjęcia syropu i gotowego omleta.
5 gram takiego syropu to tylko 13 kcal, a jest przepyszny i meeeega czekoladowy <3
- Mój drugi sposób to to, że jak gdzieś idę, to zawsze zabieram ze sobą słodkości, na które mogę sobie pozwolić. Dietetyczne batony (jak jestem w Polsce to kupuję batoniki Fitness - najczęściej ten czekoladowy). Tu w Irlandii też kupuję takie batoniki. Ostatnio znalazłam serię sugar free słodyczy dla diabetyków firmy Gullon. Są bardzo smaczne i tak naprawdę nie czuć różnicy między nimi a słodyczami z większą zawartością cukru. Oczywiście nie przesadzam z ilością tych słodyczy - zjem max 2 takie batoniki LUB max 3-4 herbatniki, a nie całe opakowanie.
- Trzeci i ostatni sposób to taki, że zanim zjem coś słodkiego, to najpierw zapcham się owocami. Zjem jabłko, mandarynkę, banana, czy jakiekolwiek owoce mam w domu lub pod ręką. Ostatnio moim faworytem są winogrona, bo są mega słodkie i można się nimi zapchać. W większości przypadków ochota na słodycze mi mija po zjedzeniu owoców, lub jestem już tak syta, że nie dam rady zjeść nic więcej. Jogurty smakowe są też super. W Polsce lubiłam jeść Jogobellę light lub sojowe jogurty firmy Alpro.
Zawsze robię tak, że biorę miskę lub talerz i robię sobie taki "snack platter" i w pierwszej kolejności jem owoce. Jeśli mam ochotę na jeszcze, to wcinam jogurt, a na końcu w ostateczności herbatniki lub coś słodkiego (na tej fotce są herbatniki dla diabetyków wyżej wymienionej firmy Gullon). Jeden taki herbatnik to 25 kcal, a jogurt ma 99 kcal.
Mam nadzieję, że dzieląc się moimi radami będę w stanie komuś pomóc :*
Trzymajcie się,
Holly
PS. Waga dzisiaj rano pokazała 58.6 kg. Skaczę ze szczęścia <3 Już tak niewiele do celu, a gdy osiągnę 57 kg, to będę pracować nad utrzymaniem tego.
PPS. Wstawiam zdjęcie porównawcze sprzed odchudzania (lato 2019) i teraz (luty 2020). Miałam to zrobić w jednej z poprzednich notek, ale zapomniałam.
wzrost: 159 cm
59 kg | 72 kg