czwartek, 26 marca 2020

Wkurzający dzień.

Już prawie darowałam sobie pisanie tu dzisiaj, ale w ostatniej chwili zastanowiłam się nad tym. To, że miałam średnio udany dietowo dzień i kiepski humor nie daje mi żadnej ulgi. Nie mogę tu pisać tylko wtedy, kiedy idzie mi dobrze z dietą i w życiu. Każdy potyka się czasem. Każdy ma gorsze momenty, bo jesteśmy tylko ludźmi.

Miałam dziś naprawdę dziwny humor. Poprzedniej nocy nie spałam dobrze. Obudziłam się o 3 nad ranem i nie mogłam spać ok godzinę, ale później jakoś zasnęłam. Wstałam standardowo o 7.15, nie poleżałam długo w łóżku bo jakoś nie mogłam i zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Pogadałam chwilę z chłopakiem, a potem zostałam sama. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Z nudów zrobiłam makijaż i zakręciłam włosy. Nie malowałam się już chyba ze dwa tygodnie. 

Krzątałam się po domu, sprzątałam, aż w końcu z otoczenia zaczęły dochodzić różne odgłosy, tak głośne, że aż rozbolała mnie głowa. Jedni sąsiedzi coś tam szlifowali, ktoś kosil trawę na osiedlu taka kosiarką, co się na niej jeździ. A drugi sąsiad przegiął totalnie rozbębniając muzykę na cały regulator. Starałam się nie zwracać na to zbytniej uwagi, ale po paru minutach miałam już tak dość tego lozgotu, se poszłam na górę, wyjrzałam przez okno na ogród, gdzie byl ten sąsiad. Machałam i pukałam do niego, próbując zwrócić jego uwagę, ale oczywiście mnie nie słyszał przez swoją głośną muzykę. Po jakimś czasie mnie zauważył, a ja mówię: "mógłby pan ściszyć swoją muzykę, bo na niczym nie mogę się skupić?". Nie dosłyszał mnie, ale chyba się domyślił i ściszył tą muzykę. Dzięki Bogu. Zazwyczaj mi takie rzeczy nie przeszkadzają, ale dzisiaj przeszło to swoje pojęcie. Nie rozumiem, dlaczego ludzie są tacy egoistyczni i nie pomyślą, że ktoś inny może chciałby mieć chwilę ciszy i spokoju w domu. Ugh!!!

Z dietą było dziś tak sobie. Główne posiłki byly ok, ale między posiłkami sięgałam po różne rzeczy (zjadlam trochę czekolady i dwie łyżeczki masła orzechowego). Potem zamiast obiadu zjadłam wafle ryżowe z mleczną czekoladą. Powiem Wam, że po tym hałasie i ogólnym uczuciu beznadziejności (zbliżający okres nie pomaga) już mi było wszystko jedno.

To tyle na dzisiaj. Na koniec dam jeszcze zdjęcia, które dziś zrobiłam, chociaż nie ma ich zbyt wiele. 
Śniadanie: jogurt naturalny 0% tłuszczu, banan, jabłko, choc shot i kawa. 

Przekąska: jabłko, banan, pomarańcza, jogurt
Lunch: chrupkie z serem i sosem skinny barbeque (zjadłam 4 takie kromki, bo byłam głodna), 2 jajka na twardo i warzywa sprzed dwóch dni, których resztki miałam w lodówce.

Oby jutro było lepiej.

Trzymajcie się chudo,
Holly


4 komentarze:

  1. Pomimo twojego niezadowolenia muszę ci powiedzieć, że bilans nie jest tak zły jak ci się wydaje. Zwłaszcza, że będziesz mieć okres.
    Trzymam za ciebie kciuki ♥️

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff, w końcu dodałam do listy blogów, bo gdzieś mi się zapodziałaś. To znaczy, że jesteś malutka, ciesz się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy akapit notki - gratuluję podejścia, tak trzymaj. Co to jest choc shot? Brzmi smacznie. :D bardzo dobrze Ci poszło jak na dzień z którego średnio jesteś zadowolona :) gratulacje raz jeszcze. Takich ludzi aż chce się wspierać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Też zazwyczaj nie mam ochoty pisać na blogu kiedy mam zły humor, ale trzeba jakoś z tym walczyć. No bo w końcu w życiu nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Bardzo ładne zdjęcia:) Bilans też wcale nie taki zły ;*

    OdpowiedzUsuń